czwartek, 24 listopada 2016

Krótka historia o tym, jak stałam się pszenicą


Miłość dodaje skrzydeł, ale nigdy nie polecisz przy ich pomocy, jeśli usilnie będziesz trzymać się starych bagaży – czyli, innymi słowy, jeśli jesteś z kimś w związku, to wyjmij z tyłka ten kołek, usiądź wygodnie i posłuchaj drugiej osoby.

                Właśnie skończył się kolejny sezon „Rolnik szuka żony”. Tak, oglądam ten program – ci ludzie są zazwyczaj uroczy. Jednak w jakiś sposób najnowsza edycja obfitowała w zatwardziałych chamów. W przedostatnim odcinku, jedna z uczestniczek spytała, wybranego przez siebie, partnera, czy będzie na tyle twardy, żeby zrozumieć, że jak ona jest zła, to będzie na niego krzyczeć bez powodu i mówić mu niemiłe rzeczy. Bo jeśli on tego nie zaakceptuje, to nie jest odpowiednim mężczyzną dla niej i niechże się w końcu określi, bo tak bardzo jej przeszkadza, że on się tak stara, a ona przecież jest twarda i będzie krzyczeć i… Bullshit (tłumaczenie słowa dla nieobytych z językiem angielskim, pochodzące z napisów do jednego z odcinków American Horror Story: trzepanie w bambus). Po wypowiedzi owej uczestniczki, spojrzałam na moją mamę i powiedziałam: „Ona chyba nie rozumie tego, na czym polega związek. Przecież ona nie może tak robić, ona też musi się nagiąć”.
                Tak, drodzy fani myśli Sypniewskiej, związek to partnerstwo. Jedno nie może nad drugim rządzić. Obojętnie czy lubicie oboje dominować, czy jedno z was jest uległe – i tak każde z Was musi dać coś od siebie.
                Przyznam, że coś takiego nie przychodzi mi łatwo. Przez wiele lat byłam sama, zdążyłam nauczyć się o siebie dbać, zdążyłam zamknąć się w muszelce, zdążyłam nabawić się moich małych rytuałów, zdążyłam mieć wielokrotnie złamane serce. A tu nagle przychodzi taki Jeden, rozwala cały mój świat i czuję się z nim, jak po dwudziestu pięciu latach pożycia małżeńskiego. Wkurzające, prawda? A kiedy poznajesz kogoś takiego, musisz się zastanowić: czy ta osoba nie spełnia moich wymagań i to znaczy, że nie pasujemy do siebie, czy może ja muszę przemyśleć swoje postępowanie i zacząć pracować nad związkiem?
                Moja psycholożka powiedziała mi raz, że najłatwiej byłoby dla mnie po prostu zerwać, jednak ona mi tego nie radzi, bo o wiele lepiej jest wspólnie pracować. Kochacie się? Nie krzywdzi Cię? Jesteś szczęśliwa? Więcej jest dobrego, niż złego? No to pracuj, dziewczyno, bo warto (nie powiedziała tego w ten sposób, ale w mojej głowie to tak brzmi, okeeej?). No to pracuję. Wkurzam się, tracę cierpliwość, płaczę, ale także przytulam, przepraszam, wykazuję się. Wiem już, że nie będzie tak, jak ja chcę. Wiem już, że totalnie odpowiada mi to, jak on chce i umie. Wiem, że nie mogę zatracić siebie. Wiem, że gniew i zazdrość nie są uczuciami, których należy się wstydzić. Wiem również, że nie mogę tym uczuciom dać sobą zawładnąć. Wiem, że nie mogę krzyczeć, bo lepiej przytulić. Uczę się nie wyciągać wszystkich brudów naraz, tylko informować o błędach i dawać czas na naukę. Uczę się nie przejmować rzeczami, którymi nie powinnam.
                I tak, doceniam starania. Wieczorami piszę podsumowania tego, co było dobre, co nam się udało. Podpowiadam rozwiązania, chociaż tego nie lubię. Nie uciekam, chociaż zawsze mam ochotę rzucić wszystko i schować się w łazience. Mówię co mi się nie podoba i dlaczego. A on mówi mi. Nigdy nie rozstaliśmy się pokłóceni. Zawsze się przepraszamy. Zawsze mówimy sobie o wszystkim. Wspieramy się, opiekujemy się sobą nawzajem.
                I tak, jesteśmy ostro porąbani, szaleni, z problemami psychicznymi, z barierami, wystraszeni, codziennie zestresowani. Ale Boże, dziękuję Ci, że dałeś mi właśnie jego, bo nikogo innego bym nie chciała.
                Znajoma niedawno powiedziała mi, że lubi coraz bardziej Piotrka za to, co ze mną robi. Za to, jak mnie wystawia na próbę, jak zmusza mnie do zmian, jak doprowadza do granic możliwości. Jest trudno i jeszcze trochę będzie trudno, ale jednocześnie jest niezwykle lekko. Bo ja chcę pracować – nad samą sobą, nad tym związkiem. Chcę się nagiąć, chcę się zmienić, chcę odkryć nowe możliwości. Bo taki powinien być związek.
               Żyjcie, odkrywajcie, radujcie się. Wasza Karolina (i Hermes, patrzący przez ramię).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz