piątek, 29 stycznia 2016

Chybił-trafił



Oh my God, look at that face. You look like my next mistake.
-Taylor Swift

            Chyba w życiu każdego z nas przychodzi taki moment, w którym musimy dopuścić do siebie bardzo ważną, jednak ogromnie trudną do zaakceptowania, myśl: osoba, w której się zakochaliśmy nie musi być osobą dla nas odpowiednią. Ja w takiej sytuacji zostałam postawiona przez życie czterokrotnie. Miłość przychodzi mi łatwo. Zakochuję się codziennie. W ludziach, w uśmiechach, w przyrodzie, w muzyce, w serialu, w aktorach, w przypadkowo spotkanych osobach w tramwaju… Nie zawsze jest to miłość wieczna, miłość silna. Jednak istnieje wiele rodzajów miłości, prawda?
            Jeśli chodzi o miłość, o miłość romantyczną, o miłość na całe życie – ona ogarnia mnie trochę dłużej, niż uczucia wspomniane wyżej. Ona potrzebuje czasu. Zwykle przychodzi niespodziewane, zwykle obdarzam ją kogoś, o kim wcześniej bym nie pomyślała. I wtedy cały mój świat wali się, ponieważ jakoś tam mam, że zakochuję się w nieodpowiednich ludziach. Ostatnim razem już myślałam, że w końcu trafiłam w dziesiątkę. Wyobrażałam sobie, że złapałam Pana Boga za nogi. Nie dość, że w końcu mam kota, to nagle, za następnym zakrętem, pojawiła się miłość mojego życia. Niespodziewanie, silnie, inaczej, niż przy poprzednich razach. Szalona, niezrozumiała, spełniona. To wszystko trwało bardzo krótko, a upadek był bolesny. Zaczęłam – jak to ja – analizować całą sytuację. Przecież byliśmy idealną parą, przecież tak dobrze się uzupełnialiśmy, przecież tak dobrze nam było ze sobą. Czego zabrakło? Być może odwagi, być może odpowiedniego momentu, albo to, po prostu, nie było T O.
            W tym momencie muszę się do czegoś przyznać. Powiedzenie komuś „to nie TO” jest tak… słabe (ok., użyję tego słowa, ponieważ nie potrafię znaleźć lepszego określenia). Dodajcie do tego jeszcze „zostańmy przyjaciółmi” a wpadniecie we wspaniały schemat. Jednak cóż, muszę przyznać, że czasami to naprawdę nie jest to słynne „to”. Coś nie pasuje, chociaż nie wiadomo co. Coś nie pozwala powiedzieć „kocham cię”, chociaż nie wiadomo co. Być może ja też, za jakiś czas, powiem komuś „to nie jest to” i w środku zapłaczę nad tym frazesem.
            Jednak, jak dotąd, za każdym razem mówiłam „to jest to, to jest to, dlaczego nie widzisz, że to jest to”. Nie, Karolina, to nie jest to. Nigdy tym nie było i nigdy nie będzie. Oni nie byli dla ciebie, ty nie byłaś dla nich. Ten nie wiedział czego chce, ta przestała się odzywać, ten zniknął bez słowa, a tamta wpędziła cię w największe kompleksy, jakie miałaś i sprawiła, że boisz się ludzi jeszcze bardziej, niż w przeszłości. Z czasem zobaczysz, że nie byli dla ciebie odpowiedni. Potem pokochasz kolejną osobę i znów pomyślisz, że, w porównaniu z tamtymi uczuciami, to jest czymś większym. To jest TO.
            Czytaliście „50 twarzy Greya”? Nie udawajcie, na pewno albo czytaliście, albo oglądaliście film, albo wiecie o tym wystarczająco wiele. Szara myszka zakochuje się w mężczyźnie idealnym. Idealnie beznadziejnym. Facet znęca się psychicznie i fizycznie nad zakochaną w nim kobietą, nie potrafi funkcjonować w społeczeństwie, jest samolubny i niebezpieczny. Ale, oczywiście, miłość Anastasii ma leczniczą moc i Mr. Grey zmienia się z potwora w idealnego, niczym jego szare garnitury.
            Nie. Po prostu: nie. Jeśli kogoś kochasz, to nic nie zmienia. Oczywiście, byłoby niezmiernie niesamowicie jeśli fakt, że darzysz kogoś miłością jest wystarczający. Jednak tak się nie dzieje. Potwór nie stanie się puchatym kotkiem tylko dlatego, że jesteś przy nim. Owszem, w twoich oczach będzie największą kulką ciepła, jaką znasz. I będziesz przymykać oko na wszystkie krzywdy, które ci wyrządzi. Jednak dopóki sam się nie zmieni, to ty tego nie zrobisz. Pewnie, możesz pomóc, ale czy warto? Miłość i drugi człowiek to bardzo ważne sprawy. Jednak najważniejsza jest miłość do samego siebie. Dbajcie o siebie, nie dajcie się wkręcić w nie swoją walkę. Nie wykrwawiajcie się dla kogoś innego, jeśli ten ktoś nie przyjąłby nawet lekkiego uderzenia, z myślą o was. Nie dajcie się zabić dla kogoś. Jeśli już, to zabijcie.
            Dzisiaj bardzo krótko. Sprawa jest bardzo prosta. Jeśli kogoś kochacie, to nie oznacza, że ta osoba jest dla was odpowiednia. Niekiedy dlatego, że nie odwzajemnia waszej miłości. Niekiedy dlatego, że was krzywdzi. Uświadomienie sobie, że zakochaliście się w kimś niewłaściwym i musicie odpuścić jest chyba najtrudniejszą rzeczą na świecie. Jednak nie bójcie się, znajdźcie w sobie siłę, nie obawiajcie się poprosić o pomoc, słuchajcie przyjaciół, analizujcie ich zastrzeżenia wobec waszych obiektów uczuć, postępujcie rozważnie (jak najbardziej się da), ale – przede wszystkim – nie obawiajcie się samotności. To, że znów zostaniecie z pustką w sercu nie znaczy, że tak będzie już zawsze. Poza tym, nie musicie wypełniać tej pustki drugą osobą. Wypełnijcie to radością, którą będziecie czerpać z czegoś innego. Wypełnijcie to miłością do samych siebie.
            Żyjcie, odkrywajcie, radujcie się. Wasza Karolina (i Hermes, patrzący przez ramię).

2 komentarze: