czwartek, 12 listopada 2015

Coś pięknego!




Duże biodra, więc spodnie nie wejdą. Małe piersi, więc koszula nie opina się tak seksownie, jakbym chciała. Wystający brzuszek, więc nie zapnę tej sukienki, która wpadła mi w oko. Wniosek? Jestem piękna, jestem seksowna, podobam się sobie.

Oglądam Top Model od początku emisji polskiej edycji. Lubię popatrzeć na sesje zdjęciowe, które wykonuj w tym programie, lubię oglądać pokazy, lubię popatrzeć na ładne uczestniczki (a od dwóch edycji, na uczestników). Oczywiście, jak każdy szanujący się Polak, nagle staję się specjalistką od pokazów mody i sesji zdjęciowych. Hermes lubi oglądać Top Model razem ze mną (ciekawe czy też czuje się jak specjalista?). Właśnie to zjawisko zainspirowało mnie do napisania owej notki.
            Oczywiście, ludzie parający się modelingiem muszą mieć odpowiedni wzrost i odpowiednią budowę ciała. Jeśli nie jesteś wystarczająco chuda i wystarczająco wysoka, to twoje szanse na zrobienie kariery w tym zawodzie są małe. Pomimo tego, że oglądam Top Model, nie jestem specjalistką od świat mody. Nie śledzę trendów, nie zależy mi na ubieraniu się modnie, znam tylko kilka modelek i kilku projektantów. Nie traktuję też programu stacji TVN jako wyroczni. Mam swój gust, potrafię dobrać ubrania do mojej figury, lubię to, co noszę – to mi wystarczy. Dlatego owa notka nie będzie o tym, co kto ma na sobie. Będzie o wieszakach. Wieszakach, którymi jesteśmy.
            Biznes modowy i kanon piękna, który jest tworzony w jego ramach, przyczynia się do powstawania konkretnej wizji ludzkiego ciała. Ówczesny mężczyzna ma być wysportowany, a ówczesna kobieta chuda. Jednak modelki i modele to nie jedyne wzory, które nabawiają nas kompleksów. Powodem ich powstawania są także media. Żyjemy w czasach, w których panuje pogoń za młodością. Wszyscy muszą być szczupli, wysportowani, kobiety muszą mieć piękny makijaż. Każde odstępstwo od tego wzoru jest odbierane negatywnie i wywołuje liczne nieprzychylne komentarze, bardzo często przepełnione agresją.
            Dlaczego nie możemy być tacy, jacy jesteśmy? Dlaczego nie możemy cieszyć się swoim wyglądem, kochać swoje ciało, ubierać się tak, jak chcemy i malować tylko jeśli chcemy?
            Mam wielu znajomych którzy nie lubią tego, jak wyglądają, a nawet nienawidzą własnego ciała. Wydaje im się, że są grubi, brzydcy, wręcz obleśni. W miażdżącej większości są to kobiety. Niektórzy chcą być bardziej seksowni, niektórzy chcą z tej seksowności zrezygnować. Patrzę na ich ciała (teraz się wydało, że pracuję w branży pornograficznej) i jest mi aż niedobrze. Nie dlatego, że wyglądają okropnie. Nie dlatego, że zazdroszczę im budowy. Dlatego, że jest mi ogromnie przykro i ogarnia mnie złość, kiedy pomyślę sobie, że tak piękne osoby tak bardzo nie akceptują tego, jak wyglądają.
            Nie łudźcie się, nie mam w gronie znajomych samych ideałów dzisiejszego piękna. Mam chudzielców, mam takich z wystającymi żebrami, mam takich z dużym brzuchem, mam takich, których waga zmienia się co chwilę, mam takich z dużymi piersiami, małymi piersiami, za dużym nosem, mysimi włosami, nie dającymi się ujarzmić lokami, mam osoby uznawane za grube, niskie, wysokie i takie, które słyszały, że są brzydkie. Wiecie co? Nigdy nie pomyślałam, że ktoś z nich wygląda nie tak, jak powinien. Nigdy nie pomyślałam, że ktoś z nich jest brzydki. Czy mam szeroką skalę gustu? Może. A może po prostu potrafię dostrzegać piękno w każdym? Cóż, chociaż to wspaniała wizja, to nie jestem (aż takim) narcyzem, żeby tak o sobie powiedzieć. Odpowiedź jest prostsza: nie obchodzi mnie, jak wyglądasz, człowieku! Gruby, chudy, wysoki, z długim nosem, z odrostami na głowie, z małymi piersiami – jesteś piękny. Proszę, też tak o sobie myśl.
            W twoim wyglądzie są ważne tylko dwie sprawy: jesteś zdrowy i lubisz to, jak wyglądasz. Może się wydawać, że to druga z nich jest łatwiejsza do osiągnięcia, jednak tak nie jest. Umysł jest silniejszy od ciała. Jeśli obrażasz kogoś za wygląd, to krzywdzisz jego umysł. Dopiero ta osoba przenosi to na ciało. Być może zrzuci kilka kilogramów i odetchnie. Być może operacyjnie zmieni nos i poczuje się piękniejsza. Być może wyrzeźbi ciało i dostanie od ciebie lajka na instagramie. Jednak czy nie lepiej, żeby zaakceptowała się bez zmian? Przecież dla otoczenia zawsze coś będzie nie tak. Brak makijażu – ojej, jaka brzydka. Makijaż – ojej, jaka sztuczna. Za duży brzuch – ojej, zrób coś z tym. Płaski brzuch – ojej, czy ty w ogóle coś jesz? Ojej, może przestaniemy w końcu być takimi dupkami i zaczniemy akceptować ludzi takimi, jacy są?
            To czy ktoś jest seksowny bądź piękny decyduje indywidualny gust. Jest on tworzony na podstawie wychowania, doświadczeń życiowych, wzorów piękna z dzieciństwa, a co najważniejsze, nieustannie się zmienia. Poza tym, seksowność i piękno to w dużej mierze stan umysłu. Jeśli czujesz się piękny – jesteś piękny. Jeśli czujesz się seksowny – jesteś seksowny. Wierzcie mi, to naprawdę tak działa. Bardzo dużo siedzi w naszej głowie. Może warto sprawić, żeby siedziały w niej miłe rzeczy? Może warto włożyć te miłe rzeczy komuś innemu do jego głowy?
            Nie zrozumcie mnie źle. Jeśli chcecie schudnąć, powiększyć sobie piersi, zmienić nos, zmienić kolor włosów – nic w tym złego. Jest tylko jedna zasada: zróbcie to dlatego, że wy tego chcecie, a nie dlatego, że ktoś uznał, że nie wyglądacie odpowiednio.
            Nie dajcie się zgnieść innym. Nie przejmujcie się nieprzychylnym komentarzom. Doceniajcie to, co macie. Cieszcie się z waszego wyglądu. Podkreślajcie te atuty, które chcecie. Bądźcie dumni z tego, jak wyglądacie. A jeśli nie jesteście, to upewnijcie się, że to tylko wyłącznie wasze zdanie i że to wy chcecie zmian, a nie wasze otoczenie.
            Żyjcie, odkrywajcie, radujcie się. Wasza Karolina (i Hermes, patrzący przez ramię).


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz